Airbrushing

Airbrushing

Witam ponownie. W tym artykule chciałbym zaprezentować Wam dwa nowe oblicza bardzo popularnych wśród miłośników mocnych wrażeń dwóch modeli motocykli: KAWASAKI ZX-9R i nieco wysłużonej ale wciąż budzącej niemałe emocje HONDY CBR 600 F3.

Nie chcąc zanudzać Was danymi technicznymi napomknę tylko, że zarówno KAWKA jak i CBR-ka dysponują wystarczającą ilością żwawych kucy, które bez najmniejszego problemu po osiągnięciu odpowiedniej temperatury sprawią, że świat wygląda inaczej.

Zlecenie „wybrushowania” obydwu sprzętów otrzymałem niemalże jednocześnie. Mogłoby się wydawać, że zadanie miałem ułatwione, ponieważ jak się okazało właściciele zgrali się co do tematu malowania. Chodziło o symetryczno – geometryczne wzory – nic bardziej mylnego. W odróżnieniu od tematów tzw. wolnych, gdzie mogę pozwolić sobie na całkowitą swobodę i dać upust swojej wyobraźni, przy tego rodzaju pracy liczy się precyzja w symetrii i równości wzorów, co nie jest łatwe. Zważając choćby na kształty malowanych elementów daleko różniących się od ogólnie pojętej klasyki tematu.

Początek pracy jak we wszystkich przypadkach należało zacząć od przygotowania i naniesienia koloru podstawowego, jaką była czerwień (to się chłopaki zgrali). Kolejnym żmudnym i najbardziej pracochłonnym etapem jest wyklejanie i maskowanie, wyklejanie, maskowanie, wykle… . Ostatnim etapem jest oczywiście wizyta w komorze lakierniczej, gdzie po rozłożeniu wszystkich gratów, całość pokryta została paroma litrami lakieru bezbarwnego.

W tych kilku bardzo okrojonych zdaniach przedstawiłem Wam jak powstały dwa, wręcz unikatowe egzemplarze motocykli, które w znaczny sposób różnić się będą od całej masy dziewiątek i CBR-ek jeżdżących po Naszych drogach. I oto chodzi!!!

Na zakończenie przedstawiam Wam cywilną wersję Opla Vectry. Pewnego styczniowego dnia, właściciel owej Vectry zadzwonił do mnie z zapytaniem czy nie miałbym pomysłu na przyozdobienie jego samochodu – nie ma problemu – odpowiedziałem i umówiliśmy się na spotkanie. Jakież było moje zdumienie kiedy podjechał najzwyklejszym Oplem jakich nie mało porusza się po naszych ulicach. Po dłuższej rozmowie dowiedziałem się, ze właściciel tego „normalnego” auta jest m.in. zagorzałym zwolennikiem muzyki potocznie określanej mianem – ciężkiej. To pozwoliło mi na obranie konkretnego tematu pracy, który po omówieniu szczegółów bardzo przypadł mu do gustu. Efekt końcowy proszę oceńcie sami, jedną rzeczą o której mogę Was zapewnić jest to, że na tym nie koniec, a resztę pracy nad, jedynym w swoim rodzaju Oplem zaprezentuję Wam w najbliższym czasie.

Artykuł przytoczony z archiwum internetu ze względu na wysoką wartość merytoryczną. Jeśli uważasz,że nie powinno się to tutaj znaleźć napisz do nas